Ania
Pośpiesznie zajmuję swoje miejsce w samochodzie blondynki, ocierając o siebie chłodne dłonie. Nie spodziewałam się zbytnio wiele po tutejszej pogodzie, ale chłód znacznie przewyższa moje oczekiwania nie koniecznie na plus.
- No to jedziemy - komunikuje z uśmiechem Rosjanka, ruszając spod lotniska.
Spoglądam na nią z bladym uśmiechem. Jej rysy twarzy nie koniecznie mówią o tym, że jesteśmy w tym samym wieku, a nawet podobnym. Znacznie mocniej wyrzeźbiona twarz i ten jej lodowaty wyraz, mimo goszczącego na wargach uśmiechu. Po plecach przebiega nie przyjemny dreszcz, na co uciekam wzrokiem w boczną szybę. Z grymasem obserwuję tonące w mroku budynki miasta i kilka oświetlonych latarniami uliczek.
Po kilkunastu minutach jesteśmy na miejscu . Odpinam pasy, otwierając drzwiczki i z uśmiechem, spoglądając na nie wielki, ale piękny dom. Potrząsam lekko głową, zamykając za sobą drzwi i pomagając dziewczynie wyjąć mój bagaż z bagażnika.
- Mam nadzieje, że ci się spodoba - mówi , przepuszczając mnie w furtce, a później w drzwiach - Już jesteśmy - krzyczy, na co lekko przytakuję głową i uśmiecham się w stronę kobiety w średnim wieku, która wychodzi nam naprzeciw.
- Ty musisz być Ania - zaczyna z uśmiechem, obejmując mnie lekko - Miło cię poznać i gościć - dodaje, całując w policzek. - Kolacja za piętnaście minut - informuje, kiedy w towarzystwie blondynki, wspinam się po schodach.
- Tutaj jest twój pokój - uśmiecha się, wskazując na drzwi po lewej stronie - Mój na przeciwko, więc jak będziesz czegoś potrzebować to wiesz, gdzie mnie szukać.
Wchodzę do środka, siadając na skraju łóżka i stawiając walizkę przy sobie. Po woli wypakowuje swoje ubrania, układając na przyszykowanych pułkach.
Marszczę brwi, gdy po pomieszczeniu roznosi się ciche pukanie drzwi, uśmiechając się na widok dziewczyny w niewielkiej szparze.
- Tata się pyta czy nie masz ochoty wybrać się na trening jego drużyny - wyznaje, siadając na łóżku , na co spoglądam na nią z zaskoczeniem.
- No to jedziemy - komunikuje z uśmiechem Rosjanka, ruszając spod lotniska.
Spoglądam na nią z bladym uśmiechem. Jej rysy twarzy nie koniecznie mówią o tym, że jesteśmy w tym samym wieku, a nawet podobnym. Znacznie mocniej wyrzeźbiona twarz i ten jej lodowaty wyraz, mimo goszczącego na wargach uśmiechu. Po plecach przebiega nie przyjemny dreszcz, na co uciekam wzrokiem w boczną szybę. Z grymasem obserwuję tonące w mroku budynki miasta i kilka oświetlonych latarniami uliczek.
Po kilkunastu minutach jesteśmy na miejscu . Odpinam pasy, otwierając drzwiczki i z uśmiechem, spoglądając na nie wielki, ale piękny dom. Potrząsam lekko głową, zamykając za sobą drzwi i pomagając dziewczynie wyjąć mój bagaż z bagażnika.
- Mam nadzieje, że ci się spodoba - mówi , przepuszczając mnie w furtce, a później w drzwiach - Już jesteśmy - krzyczy, na co lekko przytakuję głową i uśmiecham się w stronę kobiety w średnim wieku, która wychodzi nam naprzeciw.
- Ty musisz być Ania - zaczyna z uśmiechem, obejmując mnie lekko - Miło cię poznać i gościć - dodaje, całując w policzek. - Kolacja za piętnaście minut - informuje, kiedy w towarzystwie blondynki, wspinam się po schodach.
- Tutaj jest twój pokój - uśmiecha się, wskazując na drzwi po lewej stronie - Mój na przeciwko, więc jak będziesz czegoś potrzebować to wiesz, gdzie mnie szukać.
Wchodzę do środka, siadając na skraju łóżka i stawiając walizkę przy sobie. Po woli wypakowuje swoje ubrania, układając na przyszykowanych pułkach.
Marszczę brwi, gdy po pomieszczeniu roznosi się ciche pukanie drzwi, uśmiechając się na widok dziewczyny w niewielkiej szparze.
- Tata się pyta czy nie masz ochoty wybrać się na trening jego drużyny - wyznaje, siadając na łóżku , na co spoglądam na nią z zaskoczeniem.
Zaczynam bić się z własnymi myślami. Nie chcę jej odstraszyć myślą, że jestem tutaj jedynie dla siatkówki. Wzruszam ramionami.
- Jak uważasz - wyznaję, zamykając drzwiczki szafy
- Będziemy do dwudziestu minut - mówi do telefonu, na co uśmiecham się blado.
Tak, jak powiedziała blondynka, tak zrobiłyśmy i właśnie zatrzymujemy się pod halą Zenitu Kazań. Uśmiecham się , podążając tuż za Rosjanką.
Tak, jak powiedziała blondynka, tak zrobiłyśmy i właśnie zatrzymujemy się pod halą Zenitu Kazań. Uśmiecham się , podążając tuż za Rosjanką.
- Tato - krzyczy dziewczyna, wtulając się w ciało potężnego mężczyzny. Znajomego mężczyzny. - To Ania - dodaje, wskazując na mnie , na co uśmiecham się, ujmując dłoń rosyjskiego trenera.
- Miło cię poznać - mówi z powagą - Może zagracie z chłopakami? - pyta po chwili, na co się zgadzamy. - Przebierzcie się w szatni i widzę was na boisko - wykrzykuje, a blady uśmiech wkrada się na jego wargi.
- Może jednak lepiej, żebym usiadła na ławce - wyznaje cicho, niepewna swoich siatkarskich umiejętności.
- Przestań Ania - kręci głową, przepuszczając cię w drzwiach - Masz koszulkę - dodaje, podając mi T-shirt z numerem 1.
Przebieramy się pośpiesznie, wbiegając na boisko, gdzie czekają już wszyscy zawodnicy. Zastygam w bezruchu, z otępieniem się im przyglądając. Jeszcze mocniej się zawstydzam, gdy trener wyznaje moje imię, a każda para oczy zatrzymuje się na mnie. Uśmiecham się blado, zabierając jedną Mikasę z koszyka.
- Aniu..- zaczyna obok mężczyzna - Poćwiczysz z Jewgjenim. - wyznaje, wskazując kiwnięciem głowy na Siwożeleza.
Uśmiecham się blado i podchodzę w stronę siatkarza. Przedstawiam się jeszcze raz i zaczynamy ćwiczyć górne , dolne odbicia i przyjmowanie ataków i plasów. Nie potrafię powstrzymać uśmiechu, kiedy siatkarz zaczyna kolejną zwrotkę "Nas ne dogonyat". Przyglądam się Mu z uniesionymi brwiami, kręcąc głową z niedowierzaniem, gdy zmienia repertuar na "Bielyje rozy". Siatkarz podchodzi do Mnie , obejmując i tańcząc w rytm śpiewanej piosenki. Kręcę głową , mimowolnie śpiewając wspólnie z Nim, tak jak reszta rosyjskich zawodników. Oddala się od Mnie, wciąż śpiewając i uderzając z całych sił w piłkę, która leci w stronę trenera. Zasłaniam usta dłonią, starając się nie wybuchnąć śmiechem, tak jak reszta zawodników.
- Dobrze. Dość tego dobrego - wykrzykuje trener Alekno, klaszcząc w dłonie - Nadia, Ania,...będziecie kapitanami - dodaje, na co przytakuję niepewnie głową, stając obok blondynki.
- To ja może wezmę - robię zamyśloną minę - Jewgjenii ! - oznajmiam, puszczając oczko w stronę siatkarza, który zamyka mnie w szczelnym uścisku, całując w czubek głowy.
Następnie w mojej drużynie ląduje Leon, Aszczew, Kobzar, Sałparow i na końcu Matt. Uśmiecham się do niego łagodnie, chociaż fala wzroku i kilkanaście centymetrów więcej, mnie paraliżuje.
Zaczynamy grę. Przeciwna drużyna posyła bardzo silne piłki w moją stronę, ale staram się je idealnie przyjmować.
Po kilkunastu przyjętych zagrywkach i obronionych atakach z grymasem przyglądam się czerwonym rękom. Podnoszę wzrok z trudem przełykając ślinę z niepokojem patrząc na ustawiającego się w polu zagrywki zawodnika. Uginam lekko kolana, wpatrując się w to , jak wyrzuca piłkę do góry i uderza w nią. Przymykam oczy, dobrze widząc, że leci ona wprost na mnie. Po chwili nie czuję bólu. Zero nieprzyjemnego pieczenia z niedowierzaniem, obserwując rozgrywaną akcję i kiwkę rozgrywającego.
- Dziękuję - mówię cicho w stronę Amerykanina, na co odwzajemnia gest.
Mecz kończy się po godzinie wygraną mojego zespołu. Opadam na parkiet boiska ze zmęczeniem.
- Jesteś świetna - rzuca z uśmiechem Rosjanin, siadając obok z butelką wody mineralnej.
Rozmawiam z nim przez dłuższą chwilę dopóki nie przerywa nam głos trenera. Przenoszę na niego swój wzrok, podnosząc się z podłogi.
- Jutro czeka nas mecz z Resovią - krzyczy, a jego głos echem roznosi się po hali.
Uśmiecham się szeroko na dźwięk nazwy swojego, ukochanego zespołu, a po skończonym monologu ze strony trenera uciekam do szatni, przebierając się pośpiesznie i odnajdują w spisie kontaktów , ostatnio wybierany numer.
- Halo? - pytasz cichym głosem, na co uśmiecham się lekko.
- To miałaś na myśli, mówiąc, że zobaczymy się niedługo? - pytam w ojczystym języku, podążając za Rosjanką w stronę samochodu.
Zapada chwila ciszy, ale dobrze wiem, że się uśmiechasz.
- Niespodzianka - mówisz po dłuższej przerwie - Cieszysz się, prawda? - pytasz, na co przytakuję głową.
- Bardzo - dodaję z cichym westchnięciem, zatrzymując się w miejscu. - Brakuje mi tutaj kogoś bliskiego.
Spoglądam na Nadię, która uśmiecha się, sama odbierając od kogoś telefon.
- A jak tam Rosja? - pytasz - Podoba ci się?
- Może być - rzucam z grymasem - Poznałam dzisiaj zawodników Zenitu.
- Co ty mówisz ! Marzyłaś o tym, a...
- Jego też - dodaję z uśmiechem, opierając się o maskę samochodu. - Przepraszam cię , ale muszę kończyć. Zadzwonię później, buziaki. - dodaję, ukrywając telefon w kieszeni i zajmując miejsce pasażera.
Tak mija dzisiejszy dzień, pierwszy w nowym kraju.
Przytakuję głową, zerkając na blondynkę.
- Znasz jakąś dobrą kawiarnię? - pytam, upijając łyk herbaty.
- Tak, zaprowadzę cię - mówi z uśmiechem , odstawiając naczynia do zmywarki.
Uśmiecham się, a po godzinie stoję u progu kawiarni, starając się odszukać cię wśród osób, siedzących przy stolikach.
Od autorki : Mamy pierwszy rozdział. Mam nadzieje, że się komuś spodoba i dziękuję za każdy komentarz pod prologiem. To naprawdę moja pierwsza historia. Dziękuje za tyle ciepłych słów. Dla fanów skoków, mogę zdradzić, że pojawią się oni już za niedługo. Trochę cierpliwości.
Postaram się nadrobić zaległości u was. Udanego dnia i do następnego :*
Jeśli chcecie być informowani o nowościach to zapraszam do zakładki "informowani" ;)
- Przestań Ania - kręci głową, przepuszczając cię w drzwiach - Masz koszulkę - dodaje, podając mi T-shirt z numerem 1.
Przebieramy się pośpiesznie, wbiegając na boisko, gdzie czekają już wszyscy zawodnicy. Zastygam w bezruchu, z otępieniem się im przyglądając. Jeszcze mocniej się zawstydzam, gdy trener wyznaje moje imię, a każda para oczy zatrzymuje się na mnie. Uśmiecham się blado, zabierając jedną Mikasę z koszyka.
- Aniu..- zaczyna obok mężczyzna - Poćwiczysz z Jewgjenim. - wyznaje, wskazując kiwnięciem głowy na Siwożeleza.
Uśmiecham się blado i podchodzę w stronę siatkarza. Przedstawiam się jeszcze raz i zaczynamy ćwiczyć górne , dolne odbicia i przyjmowanie ataków i plasów. Nie potrafię powstrzymać uśmiechu, kiedy siatkarz zaczyna kolejną zwrotkę "Nas ne dogonyat". Przyglądam się Mu z uniesionymi brwiami, kręcąc głową z niedowierzaniem, gdy zmienia repertuar na "Bielyje rozy". Siatkarz podchodzi do Mnie , obejmując i tańcząc w rytm śpiewanej piosenki. Kręcę głową , mimowolnie śpiewając wspólnie z Nim, tak jak reszta rosyjskich zawodników. Oddala się od Mnie, wciąż śpiewając i uderzając z całych sił w piłkę, która leci w stronę trenera. Zasłaniam usta dłonią, starając się nie wybuchnąć śmiechem, tak jak reszta zawodników.
- Dobrze. Dość tego dobrego - wykrzykuje trener Alekno, klaszcząc w dłonie - Nadia, Ania,...będziecie kapitanami - dodaje, na co przytakuję niepewnie głową, stając obok blondynki.
- To ja może wezmę - robię zamyśloną minę - Jewgjenii ! - oznajmiam, puszczając oczko w stronę siatkarza, który zamyka mnie w szczelnym uścisku, całując w czubek głowy.
Następnie w mojej drużynie ląduje Leon, Aszczew, Kobzar, Sałparow i na końcu Matt. Uśmiecham się do niego łagodnie, chociaż fala wzroku i kilkanaście centymetrów więcej, mnie paraliżuje.
Zaczynamy grę. Przeciwna drużyna posyła bardzo silne piłki w moją stronę, ale staram się je idealnie przyjmować.
Po kilkunastu przyjętych zagrywkach i obronionych atakach z grymasem przyglądam się czerwonym rękom. Podnoszę wzrok z trudem przełykając ślinę z niepokojem patrząc na ustawiającego się w polu zagrywki zawodnika. Uginam lekko kolana, wpatrując się w to , jak wyrzuca piłkę do góry i uderza w nią. Przymykam oczy, dobrze widząc, że leci ona wprost na mnie. Po chwili nie czuję bólu. Zero nieprzyjemnego pieczenia z niedowierzaniem, obserwując rozgrywaną akcję i kiwkę rozgrywającego.
- Dziękuję - mówię cicho w stronę Amerykanina, na co odwzajemnia gest.
Mecz kończy się po godzinie wygraną mojego zespołu. Opadam na parkiet boiska ze zmęczeniem.
- Jesteś świetna - rzuca z uśmiechem Rosjanin, siadając obok z butelką wody mineralnej.
Rozmawiam z nim przez dłuższą chwilę dopóki nie przerywa nam głos trenera. Przenoszę na niego swój wzrok, podnosząc się z podłogi.
- Jutro czeka nas mecz z Resovią - krzyczy, a jego głos echem roznosi się po hali.
Uśmiecham się szeroko na dźwięk nazwy swojego, ukochanego zespołu, a po skończonym monologu ze strony trenera uciekam do szatni, przebierając się pośpiesznie i odnajdują w spisie kontaktów , ostatnio wybierany numer.
- Halo? - pytasz cichym głosem, na co uśmiecham się lekko.
- To miałaś na myśli, mówiąc, że zobaczymy się niedługo? - pytam w ojczystym języku, podążając za Rosjanką w stronę samochodu.
Zapada chwila ciszy, ale dobrze wiem, że się uśmiechasz.
- Niespodzianka - mówisz po dłuższej przerwie - Cieszysz się, prawda? - pytasz, na co przytakuję głową.
- Bardzo - dodaję z cichym westchnięciem, zatrzymując się w miejscu. - Brakuje mi tutaj kogoś bliskiego.
Spoglądam na Nadię, która uśmiecha się, sama odbierając od kogoś telefon.
- A jak tam Rosja? - pytasz - Podoba ci się?
- Może być - rzucam z grymasem - Poznałam dzisiaj zawodników Zenitu.
- Co ty mówisz ! Marzyłaś o tym, a...
- Jego też - dodaję z uśmiechem, opierając się o maskę samochodu. - Przepraszam cię , ale muszę kończyć. Zadzwonię później, buziaki. - dodaję, ukrywając telefon w kieszeni i zajmując miejsce pasażera.
Tak mija dzisiejszy dzień, pierwszy w nowym kraju.
*
Za 30 minut.
Zaspanym wzrokiem spoglądam na wyświetlacz telefonu, uśmiechając się blado. Wyswabadzam się z objęć ciepłej kołdry, zabierając z szafy czyste ubrania. Szybki prysznic i zbiegam z uśmiechem po schodach, spinając włosy w luźny warkocz.
- Dzień dobry - witam się z kobietą i blondynką , siedząca przy stole.
- Jak się spało? - pyta ta starsza, a młodsza przytakuje głową.
- Bardzo dobrze - uśmiecham się, zajmując mniejsze naprzeciw Nadii.
Pośpiesznie jem śniadanie, marszcząc brwi, kiedy czuję nieprzyjemne drganie w kieszeni.
Już na miejscu.
Uśmiecham się.
Musimy się spotkać przed meczem.
Odpisuje pośpiesznie, odkładając telefon na stolik. Odpowiedź przychodzi bardzo szybko
Za godzinę.?
Przytakuję głową, zerkając na blondynkę.
- Znasz jakąś dobrą kawiarnię? - pytam, upijając łyk herbaty.
- Tak, zaprowadzę cię - mówi z uśmiechem , odstawiając naczynia do zmywarki.
Uśmiecham się, a po godzinie stoję u progu kawiarni, starając się odszukać cię wśród osób, siedzących przy stolikach.
Od autorki : Mamy pierwszy rozdział. Mam nadzieje, że się komuś spodoba i dziękuję za każdy komentarz pod prologiem. To naprawdę moja pierwsza historia. Dziękuje za tyle ciepłych słów. Dla fanów skoków, mogę zdradzić, że pojawią się oni już za niedługo. Trochę cierpliwości.
Postaram się nadrobić zaległości u was. Udanego dnia i do następnego :*
Jeśli chcecie być informowani o nowościach to zapraszam do zakładki "informowani" ;)
Jest kilka błędów, np "nie" z przymiotnikami piszemy razem a nie osobno :) Bodajze literówka jakaś, brak przecinkow, ale kto by tam zwracał na to szczególna uwage :) HeJ! Troche się zdezorientowalam, bo w zasadzie ani razu nie wspomniałas, ze bohaterka jest siatkarka zawodowa, z zamiłowania czy też po prostu zwykłym amatorem a tu nagle gra z najlepszymi i chyba idzie jej dobrze ;) Taka niewyjasniona sprawa, chyba przeoczona ");P Poza tym super i w ogole nie chcę mi się wierzyć, ze to twoje pierwsze opowiadanie:) :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZgodzę się z poprzedniczką; kilka błędów jest, ale wystarczy to przeczytać i sama je wyłapiesz, chociaż niezbyt rzucają się w oczy i psują treść, więc tragedii nie ma :D
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału... może skoczków tutaj brak, ale podoba mi się i to bardzo! Bohaterka jest siatkarką i to zaskoczenie, ale co to byłoby za opowiadanie, gdybyśmy mieli wszystko podane na tacy, prawda? Czasami fajnie jest dostawać nowe informacje bez zapowiedzi :))
Skoro to naprawdę Twoje pierwsze opowiadanie to... przepraszam bardzo, ale w tym momencie złożyłabym Ci pokłon jak jakiemuś szamanowi, bo to jest naprawdę świetnie napisane!
Czekam na następny, weny ;*
Wow, Kochana! :D
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest doskonały! ^^
Sama chciałabym mieć taki przywilej i być kapitanem! :D
Najbardziej rozbwiła mnie scena, gdy Jewgjenii zaczął śpiewać. Widać, że jest to bardzo humorystyczny i pozytywny chłopak! :D
No i ja także zgadzam się z koleżankami. Ciężko uwierzyć, że to Twoje pierwsze "dziecko". :D Piszesz na naprawdę wysokim poziomie! :) Widać serce, pracę i wysiłek. ♥
Czekam na kolejny! ;)
Buźka! :*
Jestem!
OdpowiedzUsuńMoże zacznę od końca... to jest twoja pierwsza historia? Żartujesz chyba! Jejku, jeśli tak, to tylko świadczy o tym, że masz naprawdę duży talent i potencjał na przyszłość przy tworzeniu kolejnych ^^
Wyłapałam parę literówek, ale nie będę się czepiać, bo tutaj bardziej liczy się treść, a rozdział jest naprawdę fajny :)
Bardzo podoba mi się nasza bohaterka. Już ją polubiłam.
Czekam na kolejne! I zapraszam w wolnej chwili również do siebie :)
Buziaki :**
Hej kochana. Śpiew Jewgieniia najlepszy. Bardzo zabawny facet.
OdpowiedzUsuńWeny i zapraszam do siebie na złudzenie drugie na http://utonolemwtwoichsnach.blogspot.com/
Buziaki
Jestem i ja :D
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za lekki poślizg, ale ostatnio ilość mojego czasu wolnego jest mocno okrojona :( No, ale do rzeczy..
Rozdział super i szczerze mówiąc to nigdy nie powiedziałabym, że to Twoje pierwsze opowiadanie. :D
Już polubiłam Anię, jest taka normalna, może trochę podobna do mnie :)
Jednym słowem: super i oby tak dalej :D
Życzę weny i czekam na next :D
Buziaki :**
Mały poślizg, wybacz :/ Ubzdurałam sobie niedawno, że zacznę czytać więcej opowiadań, a efektem tego są zarywane noce na nadrabianie :P
OdpowiedzUsuńAż poczułam ten ból rąk, kiedy napisałaś o śladach po odbiciach na przedramionach :P Ania szybko się odnalazła w drużynie, to dobrze wróży :) Nie ma chyba nic gorszego, niż brak komunikacji tym bardziej, że nasza główna bohaterka chyba zacznie pracę w sztabie Zenitu (mam rację? :P)
Siatkówką nigdy specjalnie się nie interesowałam, dlatego czekam niecierpliwie na wątek skoczków. Nie wiem czemu, ale obstawiam Andiego na brata Ani :D
Pozdrawiam i weny życzę! :))
no no świetny rozdział.jestem ciekawajak potocza sie losy jej i Andersona.czekam na kolejny.Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńPrzeczuwałam, że zakocham się w tym opowiadaniu i muszę powiedzieć, a raczej napisać, że wcale się nie pomyliłam. Jedynie powiększyłaś moją ciekawość! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie,
http://wzburzone-fale.blogspot.com/
Trochę zmuliłam, ale jestem ;) Nadrobiłam też prolog :)
OdpowiedzUsuńJestem trochę nieogarnięta, bo nie wiem, dlaczego ona pojechała w ogóle do tej Rosji. Żeby oglądać/trenować z Zenitem? I skąd zna Nadię?
Dobra, przepraszam Cię, to są głupie pytania...
Ogólnie mi się podoba. Nie przypuszczałabym nigdy, że to jest twój pierwszy blog... Wydaje się, że masz obeznanie z pisaniem, a tu proszę ;)
Czekam na kolejny :*
Hej :D
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że dopiero teraz, ale miałam urwanie głowy :D
Bardzo Ci dziękuję za link :D
Rozdział świetny :D Ciekawi mnie kim jest owy osobnik, z którym rozmawiała Ania :D
W bohaterach zauważyłam zarówno siatkarzy jak i skoczków, więc zostaję :D Byłabym wdzięczna za informowanie mnie o kolejnych rozdziałach ( http://how-to-let-you-go.blogspot.com ) :D
Jeśli byś miała ochotę, zapraszam również do siebie :d
Pozdrawiam :D