czwartek, 18 lutego 2016

Trzeci ; On nigdy nie spojrzy na coś takiego

*Wieczór*

Punkt 20 taksówka zatrzymuje się pod klubem o nazwie "Paradise". Uśmiecham się na widok budynku , niepewnie stawiając krok na asfaltowym chodniku. Przez ramię spoglądam na regulująca z kierowcą należności Rosjankę, potakując głową, gdy dołącza do mnie po krótkim czasie wspólnie z Izą. Obejmuję ją ramieniem, wspólnie przekraczając próg klubu. Mimo, że jest sobota to nie ma zbyt wielu osób i bez problemu odnajdujemy lożę, w której czekają już na nas siatkarze. Momentalnie znajdujemy się przy nich, zajmując swoje miejsce na ciemnych kanapach. Przez dłuższy czas wszystkie pary oczy są skierowane na nas, co nie powiem, ale lekko zaczyna mnie peszyć.
- Ej, tylko nie zapomnijcie o oddychaniu - ciszę przerywa roześmiana Nadia, na co bezwładnie przytakuję głową.
Siatkarze przytomnieją, zamawiając nam po drinku. Przez dłuższy czas głównie rozmawiam z Izą, ale gdy po pomieszczeniu roznoszą się pierwsze takty naszej ulubionej piosenki, ruszamy w stronę parkietu, na którym bawi się już większość zawodników.
- Don't say a word while we dance with the devil. You brought a fire to a world so cold. We're out of time on the highway to never. Hold on, hold on...
Dobrze bawimy się w swoim towarzystwie , kołysząc się w rytm melodii, dopóki nie podchodzi do nas Thomas, który porywa Izę. Brunetka uśmiecha się do mnie przepraszająco, znikając po chwili z swoim chłopakiem. Przez dłużysz czas stoję samotnie w miejscy, a gdy decyduje się na powrót do loży, ktoś niepewnie ujmuje mnie w pasie. Kamienieję, a po plecach przebiega mi zimny dreszcz, gdy ciepły oddech drażni moje nagie ramię, a do uszu dociera ochrypły szept.
- Zatańczysz? - pyta Amerykanin, na co przytakuję głową i ruszam za siatkarzem.
Take off your clothes. Blow out the fire. Don't be so shy. You're right. You're right. Take off your clothes. Oh bless me father. Don't ask me why. You're right. You're right...
- Ślicznie wyglądasz - zaczyna po krótkiej ciszy, tuż przy moim uchu.
- Dziękuję - odpowiadam pośpiesznie z lekkim zmieszaniem, uciekając spojrzeniem w bok.
Na moje policzki wkrada się nieprzyjemny, blady rumieniec, który staram się ukryć przed siatkarzem, ale nie udaje mi się to.
- Z rumieńcem też ci do twarzy - uśmiecha się, na co marszczę brwi, kręcąc głową.
Przeklinam się w myślach, mówiąc , że nie powinien tego widzieć. Nie powinien zauważyć gestu, który okazuje moją słabość względem jego.
Kiedy piosenka się kończy nie mam niestety czasu nawet na krótki odpoczynek, ponieważ od razy wpadam w ramiona roześmianego Siwożeleza.
- Dobrze się bawisz? - pyta z uśmiechem, co chwilę zmieniając rytm naszego tańca z powolnego na coraz szybszy.
Potakuję głową, starając się złapać oddech. Później już nie rozmawiamy, a muzyka pochłania nas w całości. Po kilku piosenkach dziękuję Rosjaninowi i wracam na nasze miejsca. Opadam ze zmęczeniem na miejsce obok Nadii, która przygląda mi się z dziwnym wyrazem twarzy. Lekceważę to , biorąc spory łyk napoju, wodząc wzrokiem po tańczących na parkiecie parach.
Przeczesuję dłonią włosy, a opuszkiem palca przejeżdżam po wargach, na których nie ma już śladu po jasnej pomadce. Wstaję z miejsca , ruszając w kierunku łazienki. Coraz szczelniej zaciskam w dłoni ciemną kopertówkę , wsłuchując się w ciszę, którą przerywa jedynie tłumiony dźwięk muzyki. Uśmiecham się , odpychając od siebie ciężkie drzwi, wchodząc w głąb pomieszczenia. przystaję przed wielkim lustrem, odkładając torebkę na bok i wspierając się dłońmi po obu stronach umywalki. Przez dłuższą chwilę przyglądam się swojemu odbiciu, sięgając po grafitową kopertówkę, z której wyciągam pomadkę, przejeżdżając nią kilka razy po ustach.
Uśmiecham się, kątem oka spoglądając na zatrzymując się obok blondynkę.
- Ooo...jak się bawisz? - zaczynam z uśmiechem, ale Rosjanka nie odpowiada.
Mrużę oczy, opierając się bokiem o blat , nie spuszczając z niej wzroku.
- Nie myśl, że GO zdobędziesz. On nigdy nie spojrzy na coś takiego...- milknie, spoglądając na mnie z wyższością. - On jest mój - dodaje stanowczo, wbijając wskazujący palec w mój obojczyk. - I tylko mój. Zapamiętaj to sobie - wychodzi, zatrzaskując za sobą drzwi.
Przyglądam się zamkniętym drzwiom z niedowierzaniem, wyrywając się z zamyślenia dopiero z pojawieniem się Izy, która od razu zauważa, że coś jest nie tak.
- Ania...coś się stało? - pyta z przejęciem, ale kręcę głową. - Proszę cię, przecież widzę...- dodaję, na co wzruszam ramionami, wpatrując się w swoje odbicie
- Nic się nie stało. Chodźmy już lepiej - wyznaję i wspólnie opuszczamy pomieszczenie.
W ciszy pokonujemy korytarz. Przez cały czas czuję na sobie baczne spojrzenie przyjaciółki, ale staram się przywołać na usta uśmiech, który znika zbyt szybko. Zastygam w bezruchu, a razem ze mną także brunetka.
- Co jest? - pyta, a jej wzrok odnajduje punkt ulokowania mojego.
Kręcę głową, starając się ukryć przed nią i sobą, że widok Rosjanki siedzącej na kolanach Matta mnie nie rusza, bo przecież my się wcale nie znamy. Nie jesteśmy parą i nic sobie nie obiecywaliśmy.
- Muszę się przewietrzyć...- szepczę, pośpiesznie opuszczając budynek.
Chłodne powietrze muska moją rozgrzaną skórę, powodując, że ciało mimowolnie drży. Powolnie ruszam przed siebie, nie wiedząc do końca czemu ten obrazek zrobił na mnie jakiekolwiek wrażenie. Przecież my się wcale nie znamy....a on jest wolnym facetem i może być z każdą dziewczyną....więc dlaczego teraz siedzę tutaj i rozpamiętuje ten obrazek? Że widok tej dwójki zadał mi ból?
Przecieram chłodną dłonią twarz , postanawiając wrócić już do środka. W przejściu trafiam na zmartwioną Izę i Damiana.
- Gdzie ty byłaś? Martwiłam się o ciebie ! - zaczyna ze złością dziewczyna.
- Musiałam przemyśleć kilka spraw - wyjaśniam cicho - Damian....zatańczysz? - pytam siatkarza, a gdy się zgadza, wspólnie ruszamy w stronę parkietu.
Kilka piosenek mija bardzo szybko. Uśmiecham się w stronę Wojtaszka, czując lekkie szturchnięcie. Odwracam głowę, natrafiając na sztucznie uśmiechnięta Nadię. Chcę coś powiedzieć, ale wyręcza mnie w tym Iza.
- Rodzice nie nauczyli cię, że nie przerywa się zabawy innym? - warczy, a ja w duchu dziękuję, że w porę znajduje się przy niej Igła.
- Nie twoja sprawa, szajbusko - odpowiada z pogardą Rosjanka, zarzucając włosy przez ramię i ruszając w kierunku, stojącego pod ścianą Thomasa.
Brunetka wyrywa się z uścisku rzeszowskiego libero i biegnie za blondynką, łapiąc ją za nadgarstek i odwracając w swoją stronę. Przez głośną muzykę nie słyszę dokładnie tego, co mówią i nie potrafię tego przerwać. Dostrzegam tylko złość na twarzy przyjaciółki i dłoń, która zaciska w sobie spory pukiel włosów blondynki, powalając ją tym samym na ziemię. Kręcę głową , ponaglając chłopaków, żeby coś zrobili, ale jest już za późno. Dziewczyny na wzajem okładają się pięściami. Dopiero po chwili Siwożelez i Jaeschke odciągają od siebie Nadię i Izę.
Spoglądam na przyjaciółkę ze smutkiem, opuszczając z nią i siatkarzem klub.
- Co za szmata - krzyczy, a ja potakuję głową - Nie wiem, jak możesz wytrzymywać z nią pod jednym dachem, ja chyba bym ją zabiła - dodaje, wyrywając się i biegnąc w stronę budynku, ale Thomas na szczęście reaguje w porę.
- Ty już nigdzie nie idziesz - wyznaje, a ja potakuję głową.
- Nie była taka - zaczynam po chwili, spuszczając głowę i ciężko wzdychając - Kiedy wracacie do Rzeszowa? - pytam po chwili
- Jutro - odpowiada już spokojniejsza.
- W takim razie, wracam z wami - mówię.
- Ale...-zaczyna nagle Anderson.
- Nie ma żadnego ale - odpowiadam pewnie, ruszając z przyjaciółką w kierunku mieszkania państwa Alekno.
Pakuję pośpiesznie walizki, chcąc jak najszybciej zapomnieć o swoim pobycie w Rosji.


Od autorki : Jest i trójeczka. Z lekkim opóźnieniem, za co przepraszam. Z następnym rozdziałem nie będzie już takich problemów, bo czeka jedynie na publikację i swój czas :) Mam nadzieje, że rozdział się wam spodoba. Do następnego :*

niedziela, 7 lutego 2016

Drugi ; Wygraliśmy.

Wnętrze pomieszczenia jest urządzone bardzo gustownie. Na pierwszy plan wybijają się bardziej chłodniejsze kolory : brąz i czerń z lekką domieszką czerwieni. 
Uśmiecham się delikatnie, zsuwając z ramion kurtkę i dostrzegając ciemnowłosą przyjaciółkę. Poprawiam nerwowo ramiączko torebki, ruszając w jej kierunku. 
- Cześć - zaczynam cicho, a brunetka podskakuje nerwowo na swoim miejscu, podnosząc się z niego.
- Ania - mówi z uśmiechem, obejmując mnie lekko i całując w policzek. - Miło cię znów widzieć - przytakuje głową, siadając naprzeciwko niej. - Zamówiłam ci latte i szarlotkę. Tak, jak lubisz.
W tym samym momencie podchodzi do nas kelnerka z zamówieniem. Uśmiecham się delikatnie na widok ulubionego ciasta i zapachu ukochanej kawy. Upijam jej łyk, zerkając na Izę z uśmiechem. 
- Opowiadaj, jak było wczoraj na treningu Zenitu - uśmiecha się szeroko, pociągając spory łyk karmelowego cappuccino. - Chcę znać każdy szczegół - niecierpliwi się, na co kąciki moich warg, unoszą się na nieznaczną wysokość.
Pokrótce zdradzam jej szczegóły wczorajszego dnia , a w szczególności wieczoru. Brunetka potakuje głową z uśmiechem. 
- W końcu poznałaś Matta - kwituje po chwili ciszy. 
Spoglądam na nią zamyślonym wzrokiem. 
- Nie tylko jego - marszczę brwi, kręcąc głową. 
- Jednak to na nim zależało ci najbardziej - dodaje, poruszając charakterystycznie brwiami , na co wywracam teatralnie oczami. 
- Zmieńmy lepiej temat....opowiadaj , jak ci się żyje w Rzeszowie? - odstawiam już niemal puste naczynie na dębowy blat, przyglądając się przyjaciółce z uwagą.
- Cóż..jest świetnie. Na prawdę nie spodziewałam się takiego , ciepłego przyjęcia. Czuję się , jak u siebie w domu i wreszcie robię to, co kocham. - mówi z tajemniczym uśmiechem, na co unoszę lewą brew do góry.
W pewnym momencie wymianę naszych zdań przerywa dzwonek telefonu. Iza momentalnie odnajduje swoją komórkę w kieszeni kurtki, zerkając z dziwnym wyrazem na wyświetlacz i szepcząc ciche za raz wracam, odchodzi od stolika. 
- Ania...bardzo cię przepraszam, ale muszę już wracać - zaczyna, zarzucając na ramiona kurtkę - Do zobaczenia na meczu - żegnamy się buziakiem w policzek i każda rusza w swoją stronę. 


*Tego samego dnia, godzina 16*

Razem z Rosjanką czekamy przed halą na przyjazd siatkarzy Rosyjskiego klubu. Bardzo cieszę się na dzisiejsze spotkanie, ponieważ oba zespoły są mi bardzo bliskie, a ich walka może być na prawdę wspaniałym widowiskiem.
Z zamyślenia wyrywa mnie nagłe szturchnięcie w ramię. Marszczę brwi, rozluźniając je , gdy dostrzegam przed sobą roześmianą brunetkę z którą witam się buziakiem w policzek. 
- Nadia , poznaj Izę....Iza, to jest Nadia - mówię z uśmiechem, na co dziewczyny witają się uściśnięciem dłoni. 
Spędzamy kilka chwil na rozmowie, którą przerywa przyjazd Rzeszowskiej drużyny. Uśmiecham się na widok czerwonego autokaru z wielkim napisem MISTRZ POLSKI. Każdy z siatkarzy wysiada z ogromnym skupieniem, wypisanym na twarzy, witając się jedynie z Izą żółwikiem, oprócz Thomasa, który całuje ją w policzek.
Całemu , temu obrazkowi przyglądam się z zaskoczeniem, ale nie mam czasu drążyć tematu, ponieważ dostrzegam autobus gospodarzy. Uśmiecham się szeroko na widok siatkarzy, witając się z każdym lekkim uściskiem i szepcząc ciche powodzenia. Polubiłam ich. Nawet bardzo i to właśnie przeważyło. 
Kręcę bezwładnie głową, podążając za blondynkę w kierunku naszych miejsc na trybunach. Punkt 17 roznosi się gwizdek sędziego, który oznacza początek spotkania. Pojedynek, jest bardzo zacięty. Walka w każdym secie toczy się punkt za punkt, a o zwycięstwie decydują nerwowo końcówki. Właśnie zaczyna się tie-break. Zaciskam mocno kciuki za obie drużyny. Serce podpowiada mi sukces Resovii, a rozum wykrzykuje nazwę Rosyjskiego klubu.
Ostatnia akcja meczu. Piłka meczowa dla Zenitu. Zagryzam delikatnie dolną wargę, wpatrując się w wędrującego za linię 9 metra Amerykanina. Kozłuje leniwie piłkę, przyglądając się jej uważnie. Obejmuje ją dłońmi, wyrzucając na sporą wysokość do góry i uderzając w niebiesko-żółtą Mikasę z całych sił. Wojtaszek niestety nie radzi sobie z przyjęciem zagrywki , co kończy się nieczystym rozegraniem i postawionym na Kurku blokiem.  Koniec piątego seta i zwycięstwo drużyny z Kazania. Po hali roznosi się wrzawa zadowolonych kibiców. Zawodnicy dziękują sobie pod siatką, a Ja odczuwam smutek z powodu przegranej ukochanego klubu. Spuszczam wzrok , kręcąc głową. Po chwili z uśmiechem obserwuje siatkarzy siedzących na płycie boiska, odszukując wzrokiem swojej przyjaciółki, która tonie w ramionach zawodnika z numerem dwa. Odwracam głowę w drugą stronę. Dostrzegam Andersona, który biegnie pośpiesznie w moim kierunku.
- Wygraliśmy - mówi z uśmiechem małego dziecka, mocno mnie do siebie przytulając.
- Wiem - odpowiadam cicho - Jeszcze mocniej mnie przytulisz, a udusisz - śmieje się, a siatkarz zmieszany odsuwa się na nieznaczną odległość.
- Wybacz - zdenerwowany ociera kark - Postanowiliśmy uczcić dzisiejszą wygraną - dodaje z radością. - Piszecie się na to?
Spoglądam niepewnie na blondynkę, ale ona uśmiecha się, przytakując głową.
- To super - siatkarz klaszcze w dłonie, kierując się w stronę boiska.


Od autorki : Jest i drugi rozdział. Dziękuję za tyle miłych słów i przepraszam za błędy. Każdy jest człowiekiem i niestety błędy się zdarzają, za co przepraszam :)
Patyyk Ania wyjechała do Rosji na wymianę międzyszkolną i okazało się, że Nadia to córka trenera Alekno, dlatego pojawiły się na treningu drużyny z Kazania. :) Mam nadzieje, że rozwiałam twoje wątpliwości :)
Do następnego, pozdrawiam ! :*