*Wieczór*
Punkt 20 taksówka zatrzymuje się pod klubem o nazwie "Paradise". Uśmiecham się na widok budynku , niepewnie stawiając krok na asfaltowym chodniku. Przez ramię spoglądam na regulująca z kierowcą należności Rosjankę, potakując głową, gdy dołącza do mnie po krótkim czasie wspólnie z Izą. Obejmuję ją ramieniem, wspólnie przekraczając próg klubu. Mimo, że jest sobota to nie ma zbyt wielu osób i bez problemu odnajdujemy lożę, w której czekają już na nas siatkarze. Momentalnie znajdujemy się przy nich, zajmując swoje miejsce na ciemnych kanapach. Przez dłuższy czas wszystkie pary oczy są skierowane na nas, co nie powiem, ale lekko zaczyna mnie peszyć.
- Ej, tylko nie zapomnijcie o oddychaniu - ciszę przerywa roześmiana Nadia, na co bezwładnie przytakuję głową.
Siatkarze przytomnieją, zamawiając nam po drinku. Przez dłuższy czas głównie rozmawiam z Izą, ale gdy po pomieszczeniu roznoszą się pierwsze takty naszej ulubionej piosenki, ruszamy w stronę parkietu, na którym bawi się już większość zawodników.
- Don't say a word while we dance with the devil. You brought a fire to a world so cold. We're out of time on the highway to never. Hold on, hold on...
Dobrze bawimy się w swoim towarzystwie , kołysząc się w rytm melodii, dopóki nie podchodzi do nas Thomas, który porywa Izę. Brunetka uśmiecha się do mnie przepraszająco, znikając po chwili z swoim chłopakiem. Przez dłużysz czas stoję samotnie w miejscy, a gdy decyduje się na powrót do loży, ktoś niepewnie ujmuje mnie w pasie. Kamienieję, a po plecach przebiega mi zimny dreszcz, gdy ciepły oddech drażni moje nagie ramię, a do uszu dociera ochrypły szept.
- Zatańczysz? - pyta Amerykanin, na co przytakuję głową i ruszam za siatkarzem.
Take off your clothes. Blow out the fire. Don't be so shy. You're right. You're right. Take off your clothes. Oh bless me father. Don't ask me why. You're right. You're right...
- Ślicznie wyglądasz - zaczyna po krótkiej ciszy, tuż przy moim uchu.
- Dziękuję - odpowiadam pośpiesznie z lekkim zmieszaniem, uciekając spojrzeniem w bok.
Na moje policzki wkrada się nieprzyjemny, blady rumieniec, który staram się ukryć przed siatkarzem, ale nie udaje mi się to.
- Z rumieńcem też ci do twarzy - uśmiecha się, na co marszczę brwi, kręcąc głową.
Przeklinam się w myślach, mówiąc , że nie powinien tego widzieć. Nie powinien zauważyć gestu, który okazuje moją słabość względem jego.
Kiedy piosenka się kończy nie mam niestety czasu nawet na krótki odpoczynek, ponieważ od razy wpadam w ramiona roześmianego Siwożeleza.
- Dobrze się bawisz? - pyta z uśmiechem, co chwilę zmieniając rytm naszego tańca z powolnego na coraz szybszy.
Potakuję głową, starając się złapać oddech. Później już nie rozmawiamy, a muzyka pochłania nas w całości. Po kilku piosenkach dziękuję Rosjaninowi i wracam na nasze miejsca. Opadam ze zmęczeniem na miejsce obok Nadii, która przygląda mi się z dziwnym wyrazem twarzy. Lekceważę to , biorąc spory łyk napoju, wodząc wzrokiem po tańczących na parkiecie parach.
Przeczesuję dłonią włosy, a opuszkiem palca przejeżdżam po wargach, na których nie ma już śladu po jasnej pomadce. Wstaję z miejsca , ruszając w kierunku łazienki. Coraz szczelniej zaciskam w dłoni ciemną kopertówkę , wsłuchując się w ciszę, którą przerywa jedynie tłumiony dźwięk muzyki. Uśmiecham się , odpychając od siebie ciężkie drzwi, wchodząc w głąb pomieszczenia. przystaję przed wielkim lustrem, odkładając torebkę na bok i wspierając się dłońmi po obu stronach umywalki. Przez dłuższą chwilę przyglądam się swojemu odbiciu, sięgając po grafitową kopertówkę, z której wyciągam pomadkę, przejeżdżając nią kilka razy po ustach.
Uśmiecham się, kątem oka spoglądając na zatrzymując się obok blondynkę.
- Ooo...jak się bawisz? - zaczynam z uśmiechem, ale Rosjanka nie odpowiada.
Mrużę oczy, opierając się bokiem o blat , nie spuszczając z niej wzroku.
- Nie myśl, że GO zdobędziesz. On nigdy nie spojrzy na coś takiego...- milknie, spoglądając na mnie z wyższością. - On jest mój - dodaje stanowczo, wbijając wskazujący palec w mój obojczyk. - I tylko mój. Zapamiętaj to sobie - wychodzi, zatrzaskując za sobą drzwi.
Przyglądam się zamkniętym drzwiom z niedowierzaniem, wyrywając się z zamyślenia dopiero z pojawieniem się Izy, która od razu zauważa, że coś jest nie tak.
- Ania...coś się stało? - pyta z przejęciem, ale kręcę głową. - Proszę cię, przecież widzę...- dodaję, na co wzruszam ramionami, wpatrując się w swoje odbicie
- Nic się nie stało. Chodźmy już lepiej - wyznaję i wspólnie opuszczamy pomieszczenie.
W ciszy pokonujemy korytarz. Przez cały czas czuję na sobie baczne spojrzenie przyjaciółki, ale staram się przywołać na usta uśmiech, który znika zbyt szybko. Zastygam w bezruchu, a razem ze mną także brunetka.
- Co jest? - pyta, a jej wzrok odnajduje punkt ulokowania mojego.
Kręcę głową, starając się ukryć przed nią i sobą, że widok Rosjanki siedzącej na kolanach Matta mnie nie rusza, bo przecież my się wcale nie znamy. Nie jesteśmy parą i nic sobie nie obiecywaliśmy.
- Muszę się przewietrzyć...- szepczę, pośpiesznie opuszczając budynek.
Chłodne powietrze muska moją rozgrzaną skórę, powodując, że ciało mimowolnie drży. Powolnie ruszam przed siebie, nie wiedząc do końca czemu ten obrazek zrobił na mnie jakiekolwiek wrażenie. Przecież my się wcale nie znamy....a on jest wolnym facetem i może być z każdą dziewczyną....więc dlaczego teraz siedzę tutaj i rozpamiętuje ten obrazek? Że widok tej dwójki zadał mi ból?
Przecieram chłodną dłonią twarz , postanawiając wrócić już do środka. W przejściu trafiam na zmartwioną Izę i Damiana.
- Gdzie ty byłaś? Martwiłam się o ciebie ! - zaczyna ze złością dziewczyna.
- Musiałam przemyśleć kilka spraw - wyjaśniam cicho - Damian....zatańczysz? - pytam siatkarza, a gdy się zgadza, wspólnie ruszamy w stronę parkietu.
Kilka piosenek mija bardzo szybko. Uśmiecham się w stronę Wojtaszka, czując lekkie szturchnięcie. Odwracam głowę, natrafiając na sztucznie uśmiechnięta Nadię. Chcę coś powiedzieć, ale wyręcza mnie w tym Iza.
- Rodzice nie nauczyli cię, że nie przerywa się zabawy innym? - warczy, a ja w duchu dziękuję, że w porę znajduje się przy niej Igła.
- Nie twoja sprawa, szajbusko - odpowiada z pogardą Rosjanka, zarzucając włosy przez ramię i ruszając w kierunku, stojącego pod ścianą Thomasa.
Brunetka wyrywa się z uścisku rzeszowskiego libero i biegnie za blondynką, łapiąc ją za nadgarstek i odwracając w swoją stronę. Przez głośną muzykę nie słyszę dokładnie tego, co mówią i nie potrafię tego przerwać. Dostrzegam tylko złość na twarzy przyjaciółki i dłoń, która zaciska w sobie spory pukiel włosów blondynki, powalając ją tym samym na ziemię. Kręcę głową , ponaglając chłopaków, żeby coś zrobili, ale jest już za późno. Dziewczyny na wzajem okładają się pięściami. Dopiero po chwili Siwożelez i Jaeschke odciągają od siebie Nadię i Izę.
Spoglądam na przyjaciółkę ze smutkiem, opuszczając z nią i siatkarzem klub.
- Co za szmata - krzyczy, a ja potakuję głową - Nie wiem, jak możesz wytrzymywać z nią pod jednym dachem, ja chyba bym ją zabiła - dodaje, wyrywając się i biegnąc w stronę budynku, ale Thomas na szczęście reaguje w porę.
- Ty już nigdzie nie idziesz - wyznaje, a ja potakuję głową.
- Nie była taka - zaczynam po chwili, spuszczając głowę i ciężko wzdychając - Kiedy wracacie do Rzeszowa? - pytam po chwili
- Jutro - odpowiada już spokojniejsza.
- W takim razie, wracam z wami - mówię.
- Ale...-zaczyna nagle Anderson.
- Nie ma żadnego ale - odpowiadam pewnie, ruszając z przyjaciółką w kierunku mieszkania państwa Alekno.
Pakuję pośpiesznie walizki, chcąc jak najszybciej zapomnieć o swoim pobycie w Rosji.
Od autorki : Jest i trójeczka. Z lekkim opóźnieniem, za co przepraszam. Z następnym rozdziałem nie będzie już takich problemów, bo czeka jedynie na publikację i swój czas :) Mam nadzieje, że rozdział się wam spodoba. Do następnego :*
- Ej, tylko nie zapomnijcie o oddychaniu - ciszę przerywa roześmiana Nadia, na co bezwładnie przytakuję głową.
Siatkarze przytomnieją, zamawiając nam po drinku. Przez dłuższy czas głównie rozmawiam z Izą, ale gdy po pomieszczeniu roznoszą się pierwsze takty naszej ulubionej piosenki, ruszamy w stronę parkietu, na którym bawi się już większość zawodników.
- Don't say a word while we dance with the devil. You brought a fire to a world so cold. We're out of time on the highway to never. Hold on, hold on...
Dobrze bawimy się w swoim towarzystwie , kołysząc się w rytm melodii, dopóki nie podchodzi do nas Thomas, który porywa Izę. Brunetka uśmiecha się do mnie przepraszająco, znikając po chwili z swoim chłopakiem. Przez dłużysz czas stoję samotnie w miejscy, a gdy decyduje się na powrót do loży, ktoś niepewnie ujmuje mnie w pasie. Kamienieję, a po plecach przebiega mi zimny dreszcz, gdy ciepły oddech drażni moje nagie ramię, a do uszu dociera ochrypły szept.
- Zatańczysz? - pyta Amerykanin, na co przytakuję głową i ruszam za siatkarzem.
Take off your clothes. Blow out the fire. Don't be so shy. You're right. You're right. Take off your clothes. Oh bless me father. Don't ask me why. You're right. You're right...
- Ślicznie wyglądasz - zaczyna po krótkiej ciszy, tuż przy moim uchu.
- Dziękuję - odpowiadam pośpiesznie z lekkim zmieszaniem, uciekając spojrzeniem w bok.
Na moje policzki wkrada się nieprzyjemny, blady rumieniec, który staram się ukryć przed siatkarzem, ale nie udaje mi się to.
- Z rumieńcem też ci do twarzy - uśmiecha się, na co marszczę brwi, kręcąc głową.
Przeklinam się w myślach, mówiąc , że nie powinien tego widzieć. Nie powinien zauważyć gestu, który okazuje moją słabość względem jego.
Kiedy piosenka się kończy nie mam niestety czasu nawet na krótki odpoczynek, ponieważ od razy wpadam w ramiona roześmianego Siwożeleza.
- Dobrze się bawisz? - pyta z uśmiechem, co chwilę zmieniając rytm naszego tańca z powolnego na coraz szybszy.
Potakuję głową, starając się złapać oddech. Później już nie rozmawiamy, a muzyka pochłania nas w całości. Po kilku piosenkach dziękuję Rosjaninowi i wracam na nasze miejsca. Opadam ze zmęczeniem na miejsce obok Nadii, która przygląda mi się z dziwnym wyrazem twarzy. Lekceważę to , biorąc spory łyk napoju, wodząc wzrokiem po tańczących na parkiecie parach.
Przeczesuję dłonią włosy, a opuszkiem palca przejeżdżam po wargach, na których nie ma już śladu po jasnej pomadce. Wstaję z miejsca , ruszając w kierunku łazienki. Coraz szczelniej zaciskam w dłoni ciemną kopertówkę , wsłuchując się w ciszę, którą przerywa jedynie tłumiony dźwięk muzyki. Uśmiecham się , odpychając od siebie ciężkie drzwi, wchodząc w głąb pomieszczenia. przystaję przed wielkim lustrem, odkładając torebkę na bok i wspierając się dłońmi po obu stronach umywalki. Przez dłuższą chwilę przyglądam się swojemu odbiciu, sięgając po grafitową kopertówkę, z której wyciągam pomadkę, przejeżdżając nią kilka razy po ustach.
Uśmiecham się, kątem oka spoglądając na zatrzymując się obok blondynkę.
- Ooo...jak się bawisz? - zaczynam z uśmiechem, ale Rosjanka nie odpowiada.
Mrużę oczy, opierając się bokiem o blat , nie spuszczając z niej wzroku.
- Nie myśl, że GO zdobędziesz. On nigdy nie spojrzy na coś takiego...- milknie, spoglądając na mnie z wyższością. - On jest mój - dodaje stanowczo, wbijając wskazujący palec w mój obojczyk. - I tylko mój. Zapamiętaj to sobie - wychodzi, zatrzaskując za sobą drzwi.
Przyglądam się zamkniętym drzwiom z niedowierzaniem, wyrywając się z zamyślenia dopiero z pojawieniem się Izy, która od razu zauważa, że coś jest nie tak.
- Ania...coś się stało? - pyta z przejęciem, ale kręcę głową. - Proszę cię, przecież widzę...- dodaję, na co wzruszam ramionami, wpatrując się w swoje odbicie
- Nic się nie stało. Chodźmy już lepiej - wyznaję i wspólnie opuszczamy pomieszczenie.
W ciszy pokonujemy korytarz. Przez cały czas czuję na sobie baczne spojrzenie przyjaciółki, ale staram się przywołać na usta uśmiech, który znika zbyt szybko. Zastygam w bezruchu, a razem ze mną także brunetka.
- Co jest? - pyta, a jej wzrok odnajduje punkt ulokowania mojego.
Kręcę głową, starając się ukryć przed nią i sobą, że widok Rosjanki siedzącej na kolanach Matta mnie nie rusza, bo przecież my się wcale nie znamy. Nie jesteśmy parą i nic sobie nie obiecywaliśmy.
- Muszę się przewietrzyć...- szepczę, pośpiesznie opuszczając budynek.
Chłodne powietrze muska moją rozgrzaną skórę, powodując, że ciało mimowolnie drży. Powolnie ruszam przed siebie, nie wiedząc do końca czemu ten obrazek zrobił na mnie jakiekolwiek wrażenie. Przecież my się wcale nie znamy....a on jest wolnym facetem i może być z każdą dziewczyną....więc dlaczego teraz siedzę tutaj i rozpamiętuje ten obrazek? Że widok tej dwójki zadał mi ból?
Przecieram chłodną dłonią twarz , postanawiając wrócić już do środka. W przejściu trafiam na zmartwioną Izę i Damiana.
- Gdzie ty byłaś? Martwiłam się o ciebie ! - zaczyna ze złością dziewczyna.
- Musiałam przemyśleć kilka spraw - wyjaśniam cicho - Damian....zatańczysz? - pytam siatkarza, a gdy się zgadza, wspólnie ruszamy w stronę parkietu.
Kilka piosenek mija bardzo szybko. Uśmiecham się w stronę Wojtaszka, czując lekkie szturchnięcie. Odwracam głowę, natrafiając na sztucznie uśmiechnięta Nadię. Chcę coś powiedzieć, ale wyręcza mnie w tym Iza.
- Rodzice nie nauczyli cię, że nie przerywa się zabawy innym? - warczy, a ja w duchu dziękuję, że w porę znajduje się przy niej Igła.
- Nie twoja sprawa, szajbusko - odpowiada z pogardą Rosjanka, zarzucając włosy przez ramię i ruszając w kierunku, stojącego pod ścianą Thomasa.
Brunetka wyrywa się z uścisku rzeszowskiego libero i biegnie za blondynką, łapiąc ją za nadgarstek i odwracając w swoją stronę. Przez głośną muzykę nie słyszę dokładnie tego, co mówią i nie potrafię tego przerwać. Dostrzegam tylko złość na twarzy przyjaciółki i dłoń, która zaciska w sobie spory pukiel włosów blondynki, powalając ją tym samym na ziemię. Kręcę głową , ponaglając chłopaków, żeby coś zrobili, ale jest już za późno. Dziewczyny na wzajem okładają się pięściami. Dopiero po chwili Siwożelez i Jaeschke odciągają od siebie Nadię i Izę.
Spoglądam na przyjaciółkę ze smutkiem, opuszczając z nią i siatkarzem klub.
- Co za szmata - krzyczy, a ja potakuję głową - Nie wiem, jak możesz wytrzymywać z nią pod jednym dachem, ja chyba bym ją zabiła - dodaje, wyrywając się i biegnąc w stronę budynku, ale Thomas na szczęście reaguje w porę.
- Ty już nigdzie nie idziesz - wyznaje, a ja potakuję głową.
- Nie była taka - zaczynam po chwili, spuszczając głowę i ciężko wzdychając - Kiedy wracacie do Rzeszowa? - pytam po chwili
- Jutro - odpowiada już spokojniejsza.
- W takim razie, wracam z wami - mówię.
- Ale...-zaczyna nagle Anderson.
- Nie ma żadnego ale - odpowiadam pewnie, ruszając z przyjaciółką w kierunku mieszkania państwa Alekno.
Pakuję pośpiesznie walizki, chcąc jak najszybciej zapomnieć o swoim pobycie w Rosji.
Od autorki : Jest i trójeczka. Z lekkim opóźnieniem, za co przepraszam. Z następnym rozdziałem nie będzie już takich problemów, bo czeka jedynie na publikację i swój czas :) Mam nadzieje, że rozdział się wam spodoba. Do następnego :*